piątek, 27 grudnia 2013

Prolog

Olivia pov.
Życie. Czym tak naprawdę jest życie? Czy jest to zwykła forma egzystencji którą każdy z nas musi przejść? Czy to tylko proces biologiczny potrzebny do istnienia świata? Jest ktoś kto umiałby napisać konkretną definicję tego słowa? Co oznacza? Ile trwa? Rodzisz się żeby umrzeć więc jaki jest tego sens?
Ja wiem jedno - życie nie jest sprawiedliwe, trwa za krótko i w większej mierze oznacza ból i cierpienie.

Biegłam ile sił w nogach przez ciemne miasto czując łzy płynące po moich policzkach. Co się dzieje, gdzie ja biegnę, po co? Uciekam, od ludzi, problemów, życia. Przebiegając przez ulicę usłyszałam trąbienie i pisk opon. Odwróciłam głowę w stronę jezdni gdzie z samochodu wyjrzał chłopak.
-Kretynko uważaj jak łazisz! - krzyknął. Westchnęłam i nie patrząc na nic zaczęłam biec dalej. Rozglądając się po okolicy zdałam sobie sprawę, że byłam już całkiem blisko. Zatrzymując się przed dobrze znanym mi domem wzięłam głęboki oddech i otarłam twarz z łez. Podeszłam do drzwi i delikatnie w nie zapukałam. Objęłam się rękoma i pocierałam dłońmi o ramiona w celu ogrzania się. Był koniec lutego a ja stałam przed domem przyjaciółki w samej bluzie. Drzwi otworzyły się a w nich stanęła wysoka szczupła brunetka.
-Liv? Co Ty tutaj robisz o tej porze? - zapytała zdziwiona wpuszczając mnie do środka - Co się stało?
-Pół roku Kels - szepnęłam wtulając się w przyjaciółkę - tylko tyle mi zostało.

Justin pov.

Wysiadłem z samochodu trzaskając drzwiami. Wyciągnąłem z bagażnika reklamówkę i zamykając go i udałem się w stronę domu.
-Jestem! - krzyknąłem wchodząc do kuchni w której siedziała matka. - Zrobiłem zakupy - powiedziałem wyciągając z torby produkty.
-Dziękuję Justin. - szepnęła wpatrując się w ścianę, udałem się wzorkiem w punkt w który patrzy i westchnąłem.
-Mamo, to już pół roku. Najwyższy czas pogodzić się ze stratą i..
-Justin idź już do siebie - przerwała mi - i dziękuję za zakupy - podniosła się i zabrała mi z rąk pudełko płatków śniadaniowych. Westchnąłem i rezygnując z dalszej rozmowy z nią poszedłem na górę, widząc światło w pokoju Jazzy otworzyłem delikatnie drzwi.
-Hej mała, czemu jeszcze nie śpisz? - zapytałem.
-Boję się Justin, znów śnił mi się tata. - powiedziała przytulając się do misia. - Mogę spać dzisiaj z Tobą?
-Pewnie - powiedziałem i wziąłem ja na ręce a dziewczynka wtuliła się w moją szyję. Przeszliśmy do mojego pokoju gdzie położyłem ją na łóżku, rozebrałem się do bokserek i koszulki i padłem na łóżko obok niej. Jazzy od razu wtuliła się we mnie.
-Śpij aniołku - szepnąłem i ucałowałem ją w czoło. Przymknąłem oczy zastanawiając się nad całym moim życiem. Gdzie popełniłem błąd? Co zrobiłem nie tak, że bóg sprawił mi taki los. Nie wiem, wiem tylko, że
 życie jest niesprawiedliwe, za krótkie i w większej mierze sprawia ból i cierpienie. Tylko czy zawsze?

~*~

witam Was z prologiem mojego nowego opowiadania. ;)
Mam nadzieję, że ta historia przypadnie wam go gustu.